Witam Cię na moim blogu! Polecam lekturę moich felietonów

Witam Cię na moim blogu! Polecam lekturę moich felietonów

piątek, 18 września 2015

Życie zabija życie

     Życie to dar, z którego powinniśmy korzystać w pełni, żyć pełnią sił, by po przejściu na emeryturę, co w naszym kraju dzieje się bardzo późno, nie żałować zmarnowanych lat. Lecz w dzisiejszym świecie ludzie korzystają nie tylko ze swojego życia, zabierają je także innym. Można powiedzieć, że żyją na 200%. Ostatnimi czasy, coraz częściej w drodze do szkoły widuję martwe koty, psy itp. leżące na ulicach.  
     Jest to kolejny skutek uboczny rozwoju. Kupujemy coraz więcej aut, budujemy coraz więcej dróg, żyjemy coraz lepiej. Fakt, jest to najlepszy kierunek, który możemy obrać, ale nie rozumiem braku rozwagi i trzeźwości umysły, albo w ogóle umysłu, wśród kierowców. Mają oni coraz lepsze warunki do jazdy, szczególnie nocą, drogi są oświetlone, a pomimo to ofiar w postaci niewinnych zwierząt, jest coraz więcej. Oczywiście giną też ludzie, ale zwierzęta mimo wszystko są bardziej bezbronne w takich sytuacjach. Od jakiegoś czasu w polskim społeczeństwie panuje przekonanie, że na drodze trzeba się spieszyć. Wyprzedzając jedno auto, na pewno dojedziemy do domu dużo szybciej, może całe dwie minuty, ale ryzykujemy tym, że możemy nie dojechać wcale…
     Rozwój jest jak najbardziej potrzebny, świat idzie do przodu, lecz zbiera to coraz więcej żniw. Zwierzęta nie są niczemu winne, a cierpią na tym najbardziej. Ludzie także giną, ale to dzięki nim, cała maszyneria technologiczno-modernizacyjna nabiera na sile. Można powiedzieć, że w ten sposób zabijamy siebie nawzajem. Zastanówmy się ile osób i zwierząt nie zginęłoby, gdyby nie tak intensywny rozwój. Postęp jest jak najbardziej zrozumiały, ale mam wrażenie, że od kilku lat, wymknął on się spod kontroli. Nie dostrzegamy już tego, że dzięki temu, iż my żyjemy lepiej, ktoś traci matkę, ojca, lub kogokolwiek z rodziny. Zwierzęta też mają rodziców, też odczuwają ból. Serce się kraje widząc martwego kota, czy psa, leżącego na grzbiecie, zalanego krwią, z otwartym pyskiem. Ale przeciętny Kowalski w takiej sytuacji, jadąc robi tylko drobny ruch kierownicą, żeby nie ubrudzić sobie kół, bo co ludzie powiedzą – jak to, jeździć takim brudnym autem?! Odnoszę wrażenie, że wprost proporcjonalnie do wzrostu poziomu życia, w ludziach zmniejsza się jakiekolwiek odczuwanie uczuć, bólu, cierpienia. Pędzimy nie patrząc, co było i co jest. Zachowujemy się, jakbyśmy szli za marchewką, wiszącą nam przed twarzą.
     Dawniej nie było takich problemów, wszyscy żyli szczęśliwiej i dłużej. Śmierć każdego zwierzęcia była długo opłakiwana. Ludzie traktowali je jak żywicieli, to dzięki nim byli w stanie żyć, mieli co jeść. Ale taki stan rzeczy, nie był spowodowany tylko tym – osoby żyjące kilkadziesiąt lat temu, były bardziej uczuciowe, przywiązywały się do żywych stworzeń. Dziś ich los jest nam obojętny. Powoli także przestajemy przeżywać śmierć ludzi, staje się to normą, codziennie ginie mnóstwo osób. Drogi czytelniku, zatrzymaj się na chwilę, pomyśl nad tym, ponieważ gdy Ty odejdziesz z tego świata, będziesz tak samo opłakiwany, jak Ty opłakiwałeś innych…  


     

sobota, 12 września 2015

Problemy współczesnych ludzi, kontra zmartwienia naszych przodków

     
W dzisiejszych czasach mamy dostęp do różnego rodzaju mediów i serwisów społecznościowych. Kilka dni temu przeglądając Twittera przeczytałem wpis, który bardzo mnie zaintrygował i zmotywował do wyrażenia opinii na jego temat. Brzmiał on tak: „o Jezu 3% baterii w telefonie, czas umierać”.
     Cóż można powiedzieć w takiej sytuacji. Ręce opadają, albo składają się do oklasków, żeby bić ironiczne brawo osobie, u której mózg już nie pracuje tak jak powinien. Wpisy tego typu są bardzo infantylne. Ich autorzy nie wyobrażają sobie życia np. trzydzieści lat temu, kiedy to ludzie martwili się o to, co zjeść, albo czy zdążą po pożywienie do sklepu, przed wyczerpaniem mizernych zapasów. To i tak tylko część zmartwień, ponieważ na dodatek wszystko było na kartki. Nie było pieniędzy. Lecz dziś nastolatkowie mają „gorsze” problemy, takie jak rozładowany telefon, brak możliwości uczestnictwa w imprezie, albo obowiązek uczęszczania do szkoły.
     Świat się zmienia, lecz to nie usprawiedliwia młodzieży. Według mnie jest ona wychowana w za dobrych warunkach. W dzisiejszym świecie jest dostęp do wszystkiego. Technologie komputerowe rozwijają się z każdym dniem. I w ten sposób młodzież nie cieszy się z małych rzeczy – cały czas oczekuje więcej. A jeśli nie ma ona zapewnionych najnowszych wytworów technologicznych, nie wyobraża sobie dalszego życia. Po części jest to również wina pewnej rywalizacji. Polega ona na prześciganiu się w zakupach nowo powstałych telefonów, czy komputerów.
     Dawniej ludzie nie wyobrażali sobie, że rozwój, który miał nastąpić, spowoduje aż tak szybki przyrost nowych urządzeń. Co prawda one ułatwiają nam życie, lecz stają się także przedmiotem rywalizacji. Niejako są już także obowiązkiem. Kolejną kwestią są imprezy. Odbywają się one praktycznie każdego dnia, w każdym mieście. W weekendy jest ich mnóstwo. Jak najbardziej są one dla ludzi, ale niestety średni wiek uczestników z roku na rok zaniża się. Już teraz można tam spotkać czternastolatki, które pod grubą warstwą makijażu przypominają trzydziestolatki. Imprezowanie staje się coraz bardziej popularne, szczególnie wśród młodzieży. I w przypadku zabronienia w jakikolwiek sposób pójścia na jakąś imprezę syn, lub córka obraża się na wszystkich. Imprezowanie jest jej jednym z okien na świat. Kolejnymi są wspomniane wcześniej nowe urządzenia oraz podstawa, czyli internet. Dawniej ludzie żeby się z kimś skontaktować, musieli napisać list, zaadresować, kupić kopertę, znaczek i dopiero wysłać wiadomość. Nikomu nie przeszkadzała taka formuła konwersacji. Dziś młodzież jest przyzwyczajona do bardzo szybkiego komunikowania się. Lecz w sytuacji, gdy np. nie ma internetu, lub zasięgu, świat wali się. Nastolatkowie pogrążają się w rozpaczy i jak opętani nie wiedzą co z sobą zrobić. Kilkadziesiąt lat temu nie do pomyślenia byłoby bezczynne siedzenie. W takich sytuacjach osoba brała się za jakąkolwiek pracę. Każde ręce były potrzebne. Aktualnie młodzież narzeka na „nudy”. Nie potrafi ona docenić chwili wolnego czasu, by móc odpocząć. W sumie rozumiem niektórych nastolatków, przecież surfowanie po sieci nie może być męczące, więc nie ma po czym odpoczywać. Dziś życie nastolatka sprowadza się tylko do przeglądania internetu i imprezowania. Nauka jest karą. Młodzi ludzie nie doceniają wiedzy jaką mogą zdobyć w szkole. Lecz zemści się to prawdopodobnie w przyszłości, gdy będą musieli zrezygnować z najnowszych telefonów, drogiego internetu i kablówki. Nie będzie ich po prostu na to stać.
     Niestety taka jest przyszłość większości młodzieży. Nie rozumieją oni, że nie ucząc się robią sobie krzywdę. Problemem stają się błahe sprawy, takie jak we wspomnianym wpisie, czyli np. rozładowany telefon. Jest to ich kontakt ze światem. Dawniej tylko wybrani mieli telewizory, w których leciało bardzo mało programów i nie było z tym żadnego problemu. Ludzie doceniali to co mieli. Największym zmartwieniem była wręcz walka o żywność. Długie kolejki do sklepów. Oczekiwanie godzinami na swoją kolej, która okazała się za późna, gdyż skończyły się zapasy. Dziś przeciętny nastolatek przejmuje się tym, że nie pójdzie na imprezę, nie będzie się mógł upić. Opisane problemy dzieli trzydzieści lat. Kto by pomyślał, że w ciągu tak krótkiego czasu najmłodsze pokolenia zmienią się aż tak diametralnie. Kiedyś brakowało ludzi do pracy, dziś według młodzieży, brakuje pracy dla ludzi.    

piątek, 4 września 2015

Inteligentne programy telewizyjne kontra telewizja

      Podczas ostatniego poniedziałkowego wieczoru, jak większość ludzi, postanowiłem odpocząć, przy okazji oglądając w telewizji jakiś ciekawy program, lub film. Niestety, moje plany, po włączeniu telewizora, w jednej chwili zostały pokrzyżowane. Na każdym kanale trwały programy dla zbuntowanych nastolatków, ludzi rannych, zarówno fizycznie jak i psychicznie oraz osób mających problemy rodzinne…
      Zmusiło mnie to do wyrażenia swojej opinii o aktualnym stanie naszej telewizji, która w dzisiejszym świecie jest dla nas zarówno źródłem informacji, jak i wiedzy naukowej. Dzięki coraz większej tematyce kanałów, zawdzięczamy jej wiedzę, której prawdopodobnie nie zdobylibyśmy w inny sposób. Stwarzane są, a właściwie były, programy, które mają na celu zainteresowanie nas, przekazanie ciekawostek, lub po prostu poprawienie humoru. Niestety w ostatnim czasie, według mnie, rozwój telewizji wyraźnie wyhamował. Niczym tramwaje Pesa podczas swojego debiutu we Wrocławiu. Pojawia się bardzo dużo programów o tematyce przeznaczonej dla ludzi w przedziale wiekowym od dwunastu do osiemnastu lat. Aczkolwiek po dogłębnej analizie programu telewizyjnego, na dowolny dzień tygodnia, można dostrzec, że istnieje podział. Rozgraniczenie to ma miejsce pomiędzy godzinami popołudniowymi, a wieczornymi. W pierwszych z wymienionych, emitowane są produkcje dla nastolatków, natomiast wieczorami dla… emerytów. Zjawisko to nabiera na sile. Powstaje coraz to więcej programów, które według mnie nie powinny istnieć, a pomysł ich realizacji, nie powinien nawet przejść nikomu przez myśl. Ogłupiają one młode osoby, które w swoim wieku z ogromną siłą pochłaniają informacje przekazywane w telewizji. Po kilkudniowej dawce tego typu produkcji, można odlecieć od rzeczywistości, gdyż w każdym człowieku będziemy widzieli zabójcę, gwałciciela, ogółem, osobę, która na pewno zamierza zrobić nam krzywdę. Sądzisz, że wyszła ona z domu, by zaatakować akurat Ciebie. Ludzie starsi również są bardzo podatni na informacje przekazywane w telewizji. Tworzą one w głowach tych osób, bardzo złą wizję współczesnego społeczeństwa – odrealnionego. Przykładowy program „Szkoła” buduje wokół młodzieży bardzo złą aurę, którą osoby w podeszłym wieku bardzo łatwo przyswajają i stają się tym samym wrogo nastawione do wszystkich nastolatków. Ciężko jest później wytłumaczyć babci, że wnuczek nie handluje narkotykami, lub nie znęca się nad innymi uczniami.
      W dużej mierze to my jesteśmy winni powstawaniu i rozmnażaniu się takich produkcji. Pojawiają się one jak grzyby po deszczu, a to dzieje się właśnie dzięki nam, gdyż to my z łatwością dajemy się wciągnąć w oglądanie tego typu programów. Przełączając na kolejny kanał i napotykając już milionowy odcinek „Dlaczego ja” zżera nas ciekawość, co wydarzy się za chwilę. Czy do Haliny przyjdzie policja i ukaże ją mandatem. Właśnie w ten sposób napędzamy całą maszynerię, której celem jest tylko zarobek. Producenci nie zważają na dobro społeczeństwa, ponieważ cyferki na koncie bankowym muszą się im zgadzać. Oglądając ich wypociny, napełniamy im kieszenie pieniędzmi, które częściowo zostają przeznaczone na… kolejne odcinki programów. Warto wspomnieć, że oprócz banalnych pomysłów scenariuszy, jeżeli w ogóle można nazwać bardzo sztuczny dialog i wymyślone problemy ludzi, scenariuszem, dochodzi jeszcze fatalna gra aktorska przeciętnego Kowalskiego. Właściwie każdy może zagrać w takim programie, nawet osoba bez żadnego pierwiastka talentu. Oferowane są za to bardzo niskie pieniądze (około 50 zł za główną rolę, za dzień). Zarobki niejako od razu wykluczają z gry utalentowanych i wykształconych aktorów, powodując tym samym bardzo niski poziom realizacji tego „scenariusza”.
      Jednak najbardziej dobija mnie to, że telewizja powoli wycofuje się z emitowania bardziej wartościowych programów. Właściciele stacji telewizyjnych wychodzą z założenia, że skoro przykładowe „Trudne sprawy” przyciągają dużą ilość osób przed telewizory, to należy nałożyć większy nacisk na produkcje tego typu. Niesie to za sobą duży zarobek dla całego łańcucha, w którym znajdują się wszyscy, od pomysłodawcy, do osoby, która pozwoliła wyemitować ten niezręczny wybryk ludzkiego umysłu w telewizji. Skutkiem tego jest nagrywanie kolejnych odcinków tych programów, jak i powstawanie nowych, reprezentujących ten sam zatrważająco niski poziom intelektualny. Natomiast producenci, którzy mają bardzo ciekawe pomysły na kanały tematyczne, lub odejście od „Trudnych spraw” itp. na rzecz bardziej ambitnych produkcji, nie mogą rozwinąć skrzydeł, ponieważ wiąże się to z dużymi kosztami, które najprawdopodobniej nie zwrócą się. Właściciele kanałów telewizyjnych, zbyt mocno przywiązali się do niskobudżetowych odcinków „Dlaczego ja” i wysokich zarobków. Mają oni pewność, że kwota na koncie będzie wysoka, a ludzie będą nadal oglądali te programy. Dlatego też nie opłaca im się ryzykować i inwestować w coś nowego. Nie obchodzi ich, czy to „coś” jest bardziej wartościowe, a przynajmniej na pewno nie ogłupia społeczeństwa.             
      W dzisiejszej telewizji mało który właściciel kanału decyduje się na przepuszczenie pieniędzy koło nosa, czyli tym samym, niewyemitowanie kolejnego odcinka serialu „Szkoła”. Niestety większa część społeczeństwa nie dostrzega tego, że faszerowanie się „Trudnymi sprawami”, czy „Szpitalem” ich ogłupia. Osobiście nie widzę dla siebie zbyt dużo programów, które by mnie zaciekawiły, lub z których mógłbym wyciągnąć jakiś pożyteczny morał. Nie widzę niestety również przyszłości mojego pokolenia, które wychowa się na programach o banalnej fabule i jeszcze gorszej realizacji. Dawniej wychowywano się na czarno-białym serwisie informacyjnym, który był wydarzeniem dnia, dziś wychowuje się na oglądaniu nieludzkich problemów i tworzeniu sztucznego dramatu w naszych wyobraźniach – ach ten rozwój…